ford mustang gt 2016

Opublikowano

 

Prosto z Detroit 

Czy porucznik Bullitt wsiadłby do Mustanga GT rocznik 2016 i uparłby się, że w remake`u słynnego filmu, o którym sporo w tym numerze, chce jeździć tym wozem i żadnym innym? Jestem pewien, że tak – ewentualnie wybrałby inny kolor.

Pierwsza seria Mustanga z lat 60. dzieliła się na trzy pod-serie. Stopniowo od surowości kolejne roczniki podążały ku wykwintnej stylistyce roczników 1969-73. Podobnie jest z odrodzonym Mustangiem, produkowanym od 2005 roku. Po ascetycznej serii z lat 2005-2013, przyszła bardziej wyrafinowana (2013), a najnowszy model to istna orgia zaokrągleń i fantazyjnie pociągniętej linii nadwozia.

Pod dwoma względami Mustang 2016 jest nowatorski. Po raz pierwszy w historii ma niezależne zawieszenie tylnych kół – już dłużej się nie dało pozostawać przy sztywnym moście, który zapewniał tyle ciekawych wrażeń podczas jazdy. Wóz prowadzi się teraz nienagannie, nawet mimo dającego mało wyczucia układu kierowniczego. Po drugie po raz pierwszy w historii Mustanga będzie go można bez ceregieli kupić w Europie, w salonie Forda.

Mustang z łomotem kopyt wpada zatem na nasz kontynent i zapewne tym należy tłumaczyć dość stonowane, „europejskie” wnętrze. Poza tym Najważniejszy Pony Car Ameryki pozostaje sobą. Można to docenić, zwłaszcza testując Mustanga GT. Napędza go 5-litrowe, wolnossące V8 „Coyote” o mocy 435 KM. Połączone jest ze świetną, ręczną skrzynią o 6 przełożeniach. To ciekawe, że mocne, europejskie auta coraz trudniej kupić z „manualem” i to nikt inny, jak Amerykanie uczą nas, jak się to powinno robić.

Ciekawie działa kontrola trakcji, konieczna przy tej mocy i chęci palenia opon na pierwszych czterech biegach. Im wolniej jedziemy, tym więcej pozwala się ślizgać. Ruszając spod świateł możemy zatem zawrócić z poślizgiem w stylu „Blues Brothers” – pomaga w tym mechaniczna szpera. Im szybciej, tym mniej auto się ślizga, a od około 80 km/h – w ogóle. Poza tym wóz ma na wyposażeniu wszystko, czego potrzebujemy do szczęścia, ale pozostaje zaskakująco prosty w dobrym tego słowa znaczeniu. I robi na ulicy piorunujące wrażenie. Po jeżdżeniu niemieckimi samochodami-cyborgami o kosmicznych technologiach (które bardzo cenimy), jazda Mustangiem jest odświeżająca, dosłownie jak cwał na oklep przez pola.

Artykuł w Classicauto nr 112 (01/2016)

Tekst: Wojciech Jurecki

Zdjęcia: Rafał Andrzejewski