Kiedyś marząc o własnym M4, miało się na myśli mieszkanie. Po wypróbowaniu nowego BMW M4, niejeden zmieni poglądy w kwestii mieszkaniowej i zamiast w czterech ścianach, zapragnie spędzać czas wyłącznie w samochodzie.
Wszyscy jesteśmy przywiązani do oznaczenia M3 – synonimu dynamiki i zręczności zamkniętej w niewielkim, kompaktowym nadwoziu najmniejszego BMW. Dziś technika stosowana w najszybszych wozach tej marki jest jeszcze lepsza, ale ani Seria 3 nie jest już najmniejszym BMW, ani dwudrzwiowe coupé już nie nazywa się M3. Nazywa się M4 ale spokojnie: normalnie można kupić M3 jako czterodrzwiowego sedana. Po wspaniałym V8 napędzającym poprzednie wydanie „Emki” (jeszcze jako M3) niektórzy kręcili nosem na jednostkę z turbodoładowaniem. Ma ona dwa cylindry mniej, ale brzmieniem dorównuje tradycyjnym, bardziej „analogowym” modelom marki. Inżynierowie dołożyli starań, aby stwierdzenie „żadna rzędowa szóstka nie brzmi lepiej niż BMW” pozostawało w mocy. A propos mocy. Trzylitrowy motor rozwija 425 KM i kręci się bardzo wysoko jak na silnik z turbo, do niecałych 8000 obr/min. Poza torem wyścigowym niezwykle trudno jest choćby zbliżyć się do granic możliwości podwozia M4, bez łamania wszelkich możliwych praw. Ale fani palenia opon i pokonywania zakrętów zamierzonymi (oby!) poślizgami, będą zadowoleni. M4 jest posłuszne, jak pies policyjny. Kontrolę nad autem ułatwia progresywna przekładnia kierownicza i dość duży rozstaw osi. Zarówno ceramiczne hamulce jak i sportowa skrzynia dwusprzęgłowa M DTC o 7 przełożeniach słono kosztują, ale są warte dopłaty, zwłaszcza jeśli mamy zamiar okazjonalnie przegonić BMW po torze. Przy masie ponad 1600 kg i straszliwej wręcz dynamice, konwencjonalne hamulce nie zawsze dają radę. Co cieszy, standardowo M4 wychodzi z sześciobiegową ręczną skrzynią – w czasach powszechnej automatyzacji napędu, to coraz rzadsze zjawisko i warte pochwały. Mocną stroną M4 jest też jego praktyczność. Wnętrze odznacza się wzorową wygodą i szlachetną prostotą, zaś do bagażnika wpakujemy bagaże na długie wakacje. I pojedziemy nie mając wątpliwości, że M4 jest tak samo rasowym BMW, jak 2002 albo jakiekolwiek wcześniejsze M3.
Artykuł w Classicauto nr 111 (12/2015)
Tekst: Wojciech Jurecki
Zdjęcia: Rafał Andrzejewski