mercedes amg gt

Opublikowano

 

Mroczny rycerz

Stwierdzenie, że zbudowało się godnego konkurenta dla Porsche 911, wymaga wiele odwagi. Ale to nie zuchwałość ze strony koncernu ze Stuttgartu, to racjonalna pewność siebie.

Nie jest to następca SLS-a, chociaż do niego nawiązuje. AMG GT zachował klasyczną, wzorową sylwetkę z nieprzyzwoicie długą maską. Zresztą nawet w najmniejszych detalach to auto łączy szlachetność i elegancję z nieprzyzwoitością właśnie.

Coś, czego nie da Wam żadne 911, to ten dźwięk – na wolnych obrotach harmonijny bulgot V8-ki, pod obciążeniem ryk znany tylko z najlepszych aut zza Oceanu. Do tego całkowicie prawdziwy! A to wielkie osiągnięcie, bo 4-litrowe V8 jest podwójnie doładowane, czego w zasadzie w ogóle nie słychać. Co jeszcze lepsze, prawie w ogóle tego nie czuć. Niesamowite, jak konstruktorom udało się wyeliminować bezwładność turbosprężarek. Reakcje na gaz są natychmiastowe przy każdych obrotach, a moc rozwijana liniowo. Jedynie brutalny moment obrotowy, w wersji S 650 Nm dostępne od 1750 obr./min, świadczy o tym, że nie jest to silnik wolnossący. Dzięki suchej misce olejowej AMG GT nie boi się nawet najdłuższych męczarni na torze. Dwusprzęgłowa, siedmiobiegowa przekładnia jest bardzo dobra, chociaż czasami brakuje jej szybkości przy redukcjach. Świetny jest też hydraulicznie wspomagany układ kierowniczy, ten w 911 jest też dobry, ale jego elektryczne wspomaganie gubi część informacji jakich potrzebują ręce kierowcy przy naprawdę szybkiej jeździe. Zresztą im więcej czasu spędzałem za kierownicą tego auta, tym bardziej uważałem porównywanie go do 911-ki za nie do końca trafione. Tak, AMG GT jest równoprawnym konkurentem, ale ma zupełnie inny charakter niż Porsche. Nie ma w nim ascezy, szczególnie w wysmakowanym wnętrzu. Nie ma w nim tyle subtelności, jest za to więcej cudownej brutalności. Najbardziej nietrafione jest porównywanie AMG GT w wersji S do 911 Turbo. Owszem, Porsche jest odrobinę szybsze i jeździ doskonale, ale dzięki świetnemu napędowi na cztery koła stało się chirurgicznie dokładne, wybacza bardzo dużo i jest zupełnie bezstresowe na śliskiej nawierzchni. Mercedes wymaga od kierowcy więcej, ale za to daje coś, co stało się towarem deficytowym w dzisiejszych czasach: gigantyczne natężenie emocji.

Artykuł w Classicauto nr 112 (01/2016)

Tekst i Zdjęcia: Rafał Andrzejewski