MERCEDES E

Opublikowano

 

Właściwy rozmiar

Wejście nowego Mercedesa klasy E, to zawsze duże wydarzenie. Gdy klasa S jest po prostu ogromna a klasa C wystarczająca – wóz z literką E to po prostu najbardziej klasyczny, właściwy rozmiar. Czy rocznik 2016 dalej jest prawdziwym Mercedesem?

Za rdzeń tradycji Mercedesa można uznać linię średniej wielkości, od lat 90. nazywaną Klasą E. Wcześniej to z takich aut wywodziły się modele mniejsze, jak W201 z W124 oraz większe (lub droższe), jak W111/W112 z W110. Nowy członek rodziny to spora sensacja w świecie samochodów. Klasa E bowiem niemal od zawsze wyznaczała wzorzec auta klasy średniej-wyższej, po klasie S wprowadzała pod strzechy masę nowinek technicznych.

W przypadku najnowszego, W213, ranga wydarzenia jest nieco mniejsza, ponieważ tradycyjne sedany Mercedesa zrobiły się spójne stylistycznie jak nigdy dotąd. Dlatego po S-klasie i C-klasie nawet dzieci wiedziały, jak mniej więcej będzie wyglądać nowa E-klasa. Tak jest w istocie. W213 podąża tym samym wzorem co mniejszy i większy brat. I w tym przypadku jest to najsłabszy punkt auta. W porównaniu z monumentalnym W212, który przynajmniej w wersji przedliftowej emanował charyzmą i był wszystkim, z czym kojarzy się marka Mercedes, nowy „Herr Emil” założył rurki, ubrał kilka dodatków retro i… stracił wyrazistość. Zarówno od zewnątrz jak i wewnątrz. Jego styl sugeruje, że klasa E skłania się ku młodszej klienteli – szczypta konserwatyzmu przeznaczona dla tych, którzy zawsze jeździli takimi Mercedesami, jest teraz zdecydowanie mniejsza. Poza tym same dobre wieści. Nie uwierzycie jak sprawnie, oszczędnie i cicho może się poruszać taki krążownik z tak małym dieslem (wersja E220 CDI o mocy 194 KM). Ideałem jest oczywiście E63 AMG z 4-litrowym V8 biturbo – niestety, to jedyne V8 w całej gamie. W Mercedesach nigdy specjalnie nie trzęsło – może zdarzyło mi się to odczuć w rajdowym 450 SLC 5.0 czy Pagodzie Eugena Böhringera. Wygoda to odwieczny znak firmowy Mercedesa, tym niemniej ostatnimi czasy było nieco twardziej. Teraz Mercedes najwyraźniej znowu zatrudnił do konsultacji koty, dzięki czemu auto płynie po nierównościach niemal jak W124 a nawet W140. To ważna wiadomość w kontekście przybywających na jezdniach spowalniaczy, które Mercedes pokonuje z iście kocią miękkością. Gdyby miał wygląd, wyraz i deskę rozdzielczą poprzednika, musiałbym napisać o nim: ideał. Na szczęście nie muszę!

Artykuł w Classicauto 121 (10/2016)

Tekst: Wojciech Jurecki

Zdjęcia: Rafał Andrzejewski